Światła i cienie
ROZDZIAŁ I.
ROJENIA AGRYPINY.
Pałac cezarów, gmach obszerny, wspaniałej struktury, rozszerzał się i wzrastał jednocześnie z potęgą rzymskich władców.
Główną jego bramę, od strony Via Sacra, stanowił wjazd, ozdobiony piękną rzeźbą Lizyasza — grupą Apollina i Dyany na czworokonnym wozie.
Od bramy ścieżki prowadziły do świętej Areny, wyłożonej białym marmurem i otoczonej kolumnami z numidyjskiego marmuru.
Na tej arenie mieściły się posągi Danaid, ojca ich, oraz wiele, wiele innych, a nad wszystkimi górowała wspaniała postać opartego na słynnej swej maczudze Herkulesa, dłuta
Lizyppa.
Po jednej stronie areny wznosiła się świątynia Apollina, oraz przybytek Westy, po drugiej zaś sławna biblioteka Palatyńska, tak obszerna, że mogła wygodnie pomieścić w swych
murach cały Senat. W przedsionku jej znajdowała się 50 stóp wysoka statua Apollina.
Żadna z dzielnic starożytnej Romy nie mogła współzawodniczyć z cesarską pod względem bogactwa i wspaniałości, lecz niestety, żadna także nie była świadkiem tylu występków
i zbrodni.
Widocznie duchy ciemności upodobały ją sobie, a samotny wędrowiec, zwiedzając dziś jeszcze te miejsca, zaludnia je mimowoli w swej wyobraźni cieniami niepomszczonych ofiar lub
pokutujących zbrodniarzy.
W 54 roku po Narodzeniu Chrystusa wszechwładną panią w pałacu cezarów była piękna Agrypina, małżonka niedołężnego cesarza Klaudyusza, a córka dzielnego Germanika i Agrypiny
starszej — ludzi, którzy oboje pozostawili po sobie wdzięczną pamięć w sercach zacnych Rzymian.
Prawnuczka cesarza Augusta, wnuczka zwycięskiego Agryppy, siostrzenica Tyberyusza, siostra Gajusa, wyniesiona na stanowisko cesarzowej Rzymu, Agrypina mogła nabrać przeświadczenia, że
należy do wybranych istot. Świat leżał u jej stóp. Losy dały jej wszystko, co może zapewnić trwałe szczęście na ziemi, lecz dumna niewiasta nie czuła się jeszcze zadowoloną.
Żądała więcej. Dumę jej stanowił obecnie syn z pierwszego małżeństwa, młody Nero.
Wprawdzie cesarz Klaudyusz usynowił tego chłopca i okazywał mu wiele przychylności, ale miał własne dzieci: Oktawię i Brytanika, który, w razie śmierci ojca, posiadał
niezaprzeczenie pierwsze prawo do tronu. Ta myśl trapiła Agrypinę nieustannie. Uwielbiała syna i jeszcze w marzeniach swych przeznaczała dlań purpurę rzymskich imperatorów.
Klaudyusz był już niedołężny i stary, nie rokowano mu długiego życia. Należało przygotować wszystko, by w chwili jego śmierci nie dopuścić do tronu Brytanika.
Agrypina postanowiła, że należne pasierbowi miejsce musi zająć jej syn, a ona, młoda jeszcze, energiczna i silna ujmie berło w dłonie i będzie właściwie sprawowała rządy w
jego imieniu.
Już teraz była w pałacu wszechwładną, gdyż Klaudyusz ulegał we wszystkiem jej woli, ale pragnęła utrwalić swe stanowisko i pracowała nad tem usilnie, nie przebierając w
środkach. Niezliczeni ajenci i donosiciele otrzymywali od niej rozkazy i bywali dopuszczam do tajemnych narad.
Dworacy okazywali jej przychylność, gdyż czuli jej przewagę nad Klaudyuszem; jeden tylko Narcissus, sekretarz, nie korzył się przed nią.
Lud uwielbiał ją, jako córkę Germanikusa, nie wątpiąc, że jego cnoty odziedziczyła.
Inteligencya rzymska stała po jej stronie, bo wpływem swoim Agrypina powróciła z wygnania filozofa Senekę i powierzyła mu wychowanie młodego Nerona.
Miała cesarzowa za sobą i straż pretoryańską, Prefekt pretoryanów — Burrus jej zawdzięczał zajmowane stanowisko. Nie brakło jej zresztą środków do zdobywania ludzkiej sympatyi.
Służyły jej w tym celu młodość, piękność, rozum, sława i bogactwo.
W piękny wieczór jesienny Agrypina siedziała w swej komnacie, pogrążona w myślach. Koło niej zgromadzono wszystko, co bogactwo i sztuka ówczesne dać mogły.
Krwawe promienie zachodzącego słońca ślizgały się po srebrnych i złotych posążkach po cudnych rzeźbach marmurowych, lub pysznych pawiach i skrzydlatych genijuszach, malowanych na
ścianach komnaty. Ale dziś małżonka Klaudyusza spoglądała obojętnie na otaczające ją arcydzieła.
Nawpół leżąc na miękkiem długiem krześle, wsparta niedbale o poduszki, z odrzuconą w tył piękną głową i dumnem wejrzeniem zdawała się być stworzoną do panowania.
I sama nie wątpiła, że w walce z losem potrafi odnieść zwycięstwo i urzeczywistni śmiałe swoje plany.
Srebrne zwierciadło, wiszące naprzeciw, odbijało jej wdzięczną postać, lecz ona nie myślała o tem, że jest piękną; że chociaż dobiega lat 40-u, ma jeszcze pełne życia oczy,
usta purpurowe, piękne złociste włosy, które spadają w obfitych lokach na czoło, a zakryłyby ją całą, jak płaszczem królewskim, gdydy ich nie ujmowała z tyłu głowy złota
siatka, perłami i szafirami wysadzana.
Nie o tem myślała, że jej nóżki, w kosztownych sandałkach, wydają się dziwnie małe, że długa "stola" (szata, noszona zwykle przez rzymskie niewiasty) spływa w malowniczych
fałdach ku posadzce, że dyamentowe klamry, spinające u ramion jej rękawy, rzucają świetne blaski, a tak pięknych pereł, jak te, co błyszczą w jej uszach, nie nosiła pewno żadna
z jej poprzedniczek.
Spojrzenia Agrypiny zwracały się co chwila ku drzwiom, wiodącym wgłąb pałacu; zdawała się czekać niecierpliwie na czyjeś przybycie.
Wązkie łuki jej brwi ściągały się gniewnie, w oczach błyskał niepokój, a usteczka zacinały się wyrazem stanowczości. Była zupełnie samą.
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 Nastepna>>